ale trzeba przyznać, że christophe barratier wydobył z tego filmu to, co w nim najlepsze, czyniąc "les choristes" o niebo lepszymi. brakowało mi tu kilku szczegółów, które podkreślił barratier w swoim filmie, jak choćby introwertyzm młodego morhange, zawziętość lequerec'a, opór rachina przed formowaniem chóru i jego ogólna niechęć do uczniów (jego wola wyżycia się na dzieciach za to, że jemu się w życiu nie powiodło), i sam opór młodego morhange (tutaj logier), który robił co mógł, aby nie pokazać swojemu nauczycielowi, że także chciałby śpiewać w chórze.
barratier dodał też kilka wątków, które nadały tempa akcji, jak choćby wątek violette-pierre, jeden z głównych wątków w "les choristes". pierre, zazdrosny o matkę, zaczyna odczuwać niechęć do nauczyciela, kiedy ten wspomina o niej na lekcji. niechęć ta pogłębia się jeszcze bardziej, kiedy widzi ich razem rozmawiających na placu. to właśnie to uczucie powstrzymuje go do śpiewania w chórze mathieu, nawet jeżeli tak bardzo by tego chciał. pomysł, aby dodać relację matka-syn do historii, był absolutnie genialny.
poza tym oczywiście postać mondaina. pokazuje on, że nawet jeżeli mathieu udaje się zmienić w jakiś sposób chłopców, którzy biorą udział w chórze, nie może pomóc każdemu: miejsce mondaina nie było w chórze, ani nawet w tej szkole, z czym mathieu było ciężko się pogodzić. jego postać pokazuje, że jednak jego nauczyciel nie mógł "wszystkiego", tak jak by się mogło wydawać.
i sam pomysł tego, że mathieu opisał wszystko w opowiadaniu, a następnie w książce, jest trochę nietypowy. w "les choristes" powiedziane jest, że dawał on lekcje muzyki do końca swych dni, nie szukając sławy i rozgłosu, że wszystko co robił, zachowywał dla siebie. taka postać nauczyciela jest nam bardziej bliska, odpowiada temu, jaki był, kiedy nauczał w tej szkole. trudno jest wyobrazić sobie mathieu, który opisuje swoją historię, aby następnie opublikować ją w gazecie. barratier dodał mu tę skromność, która sprawia, że postać mathieu jest nam bliższa i bardziej sympatyczna. jego pomysł z pamiętnikiem zadedykowanym małemu morhange, przekazanym mu po pięćdziesięciu latach, jest o wiele lepszy niż odkrywanie jego historii z opowiadania opublikowanego w gazecie.
warto też dodać, że dla christophe'a "les choristes" ma wartość autobiograficzną, sam jako młody chłopiec uczył się w szkole z internatem oraz śpiewał w chórze i miał wspaniałego nauczyciela, dzięki któremu odkrył piękno muzyki. film nie jest więc tylko historią nauczyciela, który odmienia życie kilku dzieci, jest to historia samego reżysera i to czyni "les choristes" jeszcze bardziej atrakcyjnymi.
jednym słowem "la cage aux rossignols" to bardzo dobry film, lecz christophe barratier poprawił go w taki sposób, że powstał wspaniały film, jakim jest "les choristes".